niedziela, 14 września 2008

Kraków też się bawi, cała sala tańczy z nami...

Prosta kalkulacja. Kraków > Warszawa, to musieliśmy coś ogarnąć, załatwić. W Ministerstwie grać miał Pat Patent, szybka ustawka, o 19 tam, gdzie wszyscy powinni być, a tamci, którzy nie byli, są klapsami niewymiernej wielkości. To sobie byłem, 19. rozciągnęła się w czasie, ale prędzej czy później, pojawili się wszyscy, którzy mieli. W międzyczasie sklep i w ogóle, moje postanowienie noworoczne diabły wzięły, bo wypiłem trzy piwa przez ten weekend, a chciałem zrobić, żeby było zero, jak zerosztuki.
Studenty i niestudenty, ucznie i nieucznie, ludzie i nieludzie. Pełno tego.
W naszym pokoju w Ustawkowicach, są spoko pipolsi. Na korytarzu i w drugim pokoju dużo łysych.
Kto ich zaprosił? Sylwia ma dziwnych współlokatorów, bo oni mają dziwnych znajomych, którzy przyprowadzają swoich dziwnych znajomych, którzy mają znajomo łyse głowy.
Koniec końców, Pat Patent grał sobie w Ministerstwie, kiedy to nam spodobało się w pokoju i nie ruszaliśmy czterech liter za drzwi, bo był ogień, harcerski wręcz, niezgaśliwy i jarał jak Blu & Exile ( którzy, o dziwo, są w słowniku ortograficznym Firefox'a).
Noc minęła, Stefan-Jerzyk rył banię dziwnymi filmami i ciężką muzyką, potem sobie poszli i ja śpię. On śpi, ona śpi, tamten śpi i pies śpi. Ktoś tam, ona-dwa, śpi w kuchni, on-trzy, śpi u siebie w dziupli. On-dwa idzie sobie o 9 rano, a ja myślę, że trzeba jakoś wrócić. Szybka ogarka, jest już 12:30 a Jubilat jest spoko i ma dobre bułki, zostają polecone razem z pasztetem i wysyłam wam to z uśmiechem szybciej niż Poczta Polska.
Kolejna karta historii otwiera się jak drzwi czarnej Skody, zastawionej jak zastawka w sercu, przez białego Mercedesa z żarciem dla Flisaka. O flisakach później też, bo motyw przewodni z nich przedni.
O czternastej niby grać mieli Polistyreni z NV i Afro, ale Bieniu był wsiąkł, nie ma koncertu, organizujemy czas innymi, spontanicznymi jak na spontanie pomysłami.
Łap sziszę, ale nie przez okno, tylko wejdź do pokoju i uważaj na psa, bo zawsze ucieka, biegnąc chętnie i łapczywie.
Obszerny pokój Stanka, ale wcześniej jeszcze Spajk wbił w Skodę, niecałe 300m od sławnej izby wytrzeźwień na Rozrywce. Są telewizory, plakaty, laptop i lampy. Są łóżka, dwa gołębie na balkonie, jeden żywy. Dedukując, drugi musi być martwy, ale to niepotwierdzone informacje. Może jest w śpiączce.
Czas mija, czas, czas, jesteśmy jak hity na czasie, ale ciastka skończyły się już w nocy. Patrzę z balkonu na taflę chodnika, nadciąga Bieniu, wesoło, wesoło. Geje wokół nas, w telewizji i za oknem, w pokoju pewnie też. Na zamówienie, możesz dostać się na drugą stronę osiedla promem flisackim. Dobre Telerubisie, hulajnoga jest symbolem, obczajcie.
20:30, to ja już pójdę.
22? Jest dom. W sensie, sypialnia?
Niedziela. Idźcie do kościoła, a nie czytajcie tego. Bezbożniki, bójcie się Boga.
Hallelujah!

Brak komentarzy:

statystyka